Monday, November 23, 2015

Jesus Christ de Broglie

Niedziela, słoneczne popołudnie. Siedzę na ławce w parku, jem kanapkę, piję sok pomarańczowy z kartonika. I wkurwiam się, bo zapomniałem ipoda z domu, więc muszę słuchać bredni wygadywanych przez przechodniów.

– Mamo, a to prawda, że Bóg jest wszędzie?

– Tak, koteczku, tylko go nie widać.

– Mamo, a ile lat ma Bóg?

– Nieskończoność. Istniał od zawsze.

– Mamo, a nieskończoność to więcej niż milion?

– Tak, koteczku.

Pierdolenie o Szopenie. Wciąż te same tematy. Polityka, choroby, czyj chłopak przespał się z Anką, durne pytania dzieci. Tylko dlaczego ten krzak się pali?

– Psycholu, Psycholu! – Na dodatek jeszcze gada. Przysięgam, przez ostatnie dwa tygodnie nawet nie piłem.

– Czego? – spytałem, zorientowawszy się, że chodzi o mnie.

– Jam jest Pan, twój Bóg, który…

– Nie powinieneś mówić mi tego na jakiejś górze? – zauważyłem. – Ta akcja z gorejącym krzewem była chyba trochę wcześniej.

– Nieważne. Słuchaj, bo nie będę powtarzał dwa razy, i najlepiej gdzieś to sobie zapisz. Lambda równa się ha przez em razy fał. I my zatem mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, a przede wszystkim grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Niech zaś dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie będziesz oglądał mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza. No i tyle w temacie.

Cyprysik gaśnie, rozglądam się dookoła. Ludzie dalej łażą wte i wewte jak gdyby nigdy nic. Ale faza. Zaczynam rozmyślać o tym, co przekazał mi Bóg. Najpierw podał mi wzór na falę materii. Potem zaczął rzucać jakimiś cytatami z Biblii. Zdają się być zupełnie niezwiązane ze sobą, ale gdyby je tak skorelować z tymi pytaniami, które przed chwilą mała dziewczynka zadawała swojej mamie… Eureka.

Grzech to ciężar. Ciężar to masa razy grawitacja. Bóg jest bez grzechu, więc nie ma masy. Jeśli masa będzie zdążać do zera, to długość fali będzie zdążać do nieskończoności. Bóg jest rozmyty w całym kosmosie. Jest wszędzie.

Jeden dzień jak tysiąc lat. Teoria względności. Jeśli Bóg poruszałby się z prędkością światła, to czas dla niego stałby w miejscu. Jest wieczny.

Żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza. Nawet taki elektron jest zbyt mikry, żeby odbił się od niego jakikolwiek strumień fotonów i dałoby radę uzyskać jego obraz. Bóg mógłby być jeszcze mniejszy, na przykład mierzyć długość Plancka. Nie widać Go.

Czy to oznacza, że Bóg jest niesamowicie małą cząstką bez masy poruszającą się z prędkością światła? Przez porównanie do dualizmu korpuskularno-falowego można by też jakoś wytłumaczyć jednoczesną boską i ludzką naturę Jezusa…


 Pewnie coś pokręciłem, a i tak nikt by mi nie uwierzył. Muszę zbierać się do domu. Jest wpół do czwartej, chyba ściągnął mi się już nowy Fallout…

No comments:

Post a Comment