Thursday, July 30, 2015

"OrgUEr"

---John Smith spacerował sobie jak gdyby nigdy nic po jednej z edmonotońskich ulic. Wtem ze ściany trzydziestopiętrowego apartamentowca wystrzeliła wiązka światła, a przed jego oczyma ukazała się holograficzna reklama.
- Chcesz, aby twoje pragnienia stały się rzeczywistością? - usłyszał kobiecy głos, którego tembr wręcz emanował siłą perswazji. - OrgUEry firmy Hornfield Neuromedics Inc. spełniają najśmielsze oczekiwania wszystkich ludzi. Nie zwlekaj! Już teraz pobierz katalog bądź odwiedź jednego z naszych przedstawicieli. Najbliższy z nich znajduje się zaledwie czterysta metrów od twojej obecnej lokalizacji. Czy przekazać współrzędne do urządzenia mobilnego?
---John zamyślił się przez chwilę. OrgUEr fajna rzecz, kumpel ma takie ustrojstwo i sobie chwali. W sumie mógłby wydać część swoich oszczędności…

***

- Czy zechciałby pan rozważyć kupno jednego z istniejących już modeli? - zapytał gynoid ubrany w ołówkową spódniczkę i białą koszulę. - Wypełnienie formularza nie trwa długo, jednakże utworzenie spersonalizowanego egzemplarza zajmuje około trzech lat.
- Hmm, sądzę, że powinienem znaleźć coś odpowiedniego dla siebie - odpowiedział mężczyzna.
- Doskonale. W takim razie zaprowadzę pana do magazynu.
---Maszyna wstąpiła do ogromnej hali wypełnionej wysokimi na około dwa i pół metra kapsułami. Człowiek podążył za nią.
- Tutaj przechowujemy ukończone produkty. Gdy pan się już zdecyduje, rozpoczniemy proces kształtowania psychiki, aby Organiczne Urządzenie Erotyczne odczuwało bezwarunkowy pociąg seksualny w stosunku do pana. Wtedy będzie w pełni gotowe do użytku.
---Smith zaczął przechadzać się pomiędzy rzędami różnorakich, nagich postaci zanurzonych w przeźroczystym płynie. Były wśród nich seksowne laski, przystojni faceci, znane postaci historyczne, antropomorficzne zwierzęta, wampiry, kosmici… Niesamowity wybór, ciężko się będzie ograniczyć tylko do jednej opcji…
- Ta - rzekł, zatrzymując się przy małej dziewczynce jakby żywcem wyjętej z japońskich kreskówek.
Świetnie. Proszę chwilę zaczekać, inicjuję procedurę... - odparł robot.
---Pocisk kalibru zero pięćdziesiąt wystrzelony z karabinu snajperskiego przebił czaszkę Johna na wylot.
Jednego dewianta mniej - pomyślała sprzedawczyni, spoglądając na trupa. - Tak to powinno się robić, a nie zabawa w jakieś terapie farmakologiczne...


październik 2014

No comments:

Post a Comment