Monday, February 8, 2016

Nieoficjalny Jah

 Kolejna nudna wycieczka. Rozkrzyczane dzieci siostry powoli doprowadzały Pawła do szału. W sumie nie wiedział, dlaczego się na to zgodził. Chyba wyłącznie ze względu na matkę i jej gadkę o zacieśnianiu rodzinnych więzi. Tak bardzo chciałby, żeby poza pieniędzmi na utrzymanie czasami dawała mu jeszcze spokój.

Lato w pełni. Upał był niemiłosierny. Jola po raz kolejny upomniała swoje bachory, żeby tak nie biegały, bo się przewrócą i spadną im lody, a ona nie będzie po raz kolejny kupowała nowych. Paweł snuł się powoli za nimi, sącząc mineralną z butelki i przeklinając gruczoły potowe. Na szczęście to już prawie koniec. Łebki chcą jeszcze tylko zobaczyć lwy i spadamy do domu. Z powrotem w chłodzonym wentylatorem pokoju, jedząc pizzę, śliniąc się do zdjęć pięknych dziewczyn, grając w durne strzelanki online dla zabicia czasu bądź ucząc się jakichś pierdół, które i tak potem nie przydadzą się w karierze zawodowej. Życie nie miało sensu. Nic, tylko wykonywanie obowiązków i konsumpcja. Wszystko sprowadzało się wyłącznie do zaspokajania bazowych potrzeb. Miał tego dość.

Przytłoczony egzystencjalnym ciężarem Paweł usiadł na ławce tuż przed wybiegiem dla lwów. Dzieci Joli przylgnęły do pancernej szyby w nadziei na wypatrzenie dzikich kotów. Nic z tego. Drapieżniki pewnie leżały gdzieś w wysokich trawach, rozleniwione brakiem konieczności samodzielnego zdobywania pożywienia. Paweł niemal zzieleniał z zazdrości na samą myśl o tym, że on mógłby się pogrążyć w takim błogostanie...

Minęło kilka chwil, a lwów ani śladu. Rozczarowane maluchy nie miały zamiaru odchodzić od wybiegu mimo usilnych nalegań mamy. W końcu Jola straciła cierpliwość i zagroziła, że pójdzie bez nich. Jej brat zaczął podnosić się z ławki, licząc na to, że wreszcie opuszczą ten przeklęty ogród zoologiczny.

Lecz nagle zrobiło się ciemno i zimno. Na niebie jednolitemu błękitowi ustąpił granat okraszony świecącymi punktami. Wystraszony Paweł rozejrzał się dookoła. Zwiedzający gdzieś zniknęli, cała infrastruktura zresztą też. Nic, tylko morze trawy smagane wichrem i wielkie baobaby.

Chłopak nie miał pojęcia, co się stało. Usłyszał donośny ryk. Ogarnęło go przerażenie, lecz nie mógł uciekać. Stał sparaliżowany, modląc się , by to wszystko okazało się jedynie halucynacją. Z gęstwiny wyłonił się potężny lew z ciemnobrązową grzywą. Majestatycznie kroczył w kierunku człowieka, zupełnie jakby wiedział, że ten nie jest w stanie się oddalić.

- Nie bój się – przemówił grubym głosem drapieżnik. - Jestem tu dla ciebie. Usiądź.
Paweł wykonał polecenie lwa. Dalej nie był do końca pewny tego, co się dzieje. Dziki kot podszedł bliżej i położył się przy nim.
- Posłuchaj teraz uważnie – ciągnął dalej król zwierząt. - Może uznasz to wszystko za objawienie, może stwierdzisz, że sam to wymyśliłeś albo wyśniłeś. Nieistotne. Chcę, żebyś wiedział jedno. Nie powinieneś się zadręczać.
Paweł w głębi duszy powoli czuł, jak lęk ustępuje. Zdawał sobie sprawę z surrealizmu sytuacji i dobrych, choć jeszcze niezrozumiałych intencji czworonożnego rozmówcy.
- Czym ja się zadręczam? - zapytał, nagle wątpiąc w to, co konstytuowało jego osobowość.
- Bezsensem – odparł lew. - Wiarą w to, że wszystkie działania są w dłuższej perspektywy pozbawione znaczenia. Nawet jeśli rzeczywiście światem kierują wyłącznie ślepy los i naturalne popędy, to czy poddanie się temu faktowi czyni cię szczęśliwym?

Milczenie. Ciszę zakłócał jedynie szum wiatru.

- Sam możesz wyznaczyć, co chcesz osiągnąć i dążyć do tego z całej siły. Gdyby ci się nie udało, obierzesz inny cel. Wydaje się głupie, lecz dzięki temu będziesz miał coś, na czym oprzesz życie. Coś niekoniecznie nadprzyrodzonego czy wielkiego, lecz własnego.
- Dlaczego mi o tym mówisz? - Paweł złapał się na tym, że mimowolnie zaczął głaskać zwierzę po grzbiecie.
- Bo mi na tobie zależy. Mnie, Lwowi Judy, prawdziwemu Mesjaszowi.
- Nie rozumiem. Dlaczego akurat na mnie, bezwartościowemu młokosowi? Czy nie lepiej było zainteresować się jakimś szanowanym człowiekiem?
- Szanowani ludzie za mną nie przepadają – wyznał Mesjasz. - Interesuje ich tylko kodeks i rytuał, a widzisz, ja lubię załatwiać sprawy nieoficjalnie...

Wtem znów zrobiło się jasno, a wielki kot znalazł się za pancerną szybą. Chłopak zorientował się, że znów znajduje się w zoo i siedzi na murze otaczającym wybieg.

- Hej, Paweł! – usłyszał głos siostry. - Zbieraj się, idziemy. Gapisz się od dwóch minut na tego lwa jak jakiś wariat. Znowu odpłynąłeś w ten swój świat fantazji?