Zachęcam do odsłuchu "Cyberfunku" w wykonaniu Aleksandra Bromberka:
https://www.youtube.com/watch?v=s0tVaeWi2D0
Opowiadania i historie utrzymywane w konwencji fantasy. Przeważnie oscyluję gdzieś na granicach mystical fantasy/metaphysical fiction, chociaż czasami pokuszę się też na sf i inne gatunki. Czasem z humorem, czasem na poważnie. Podziękowania dla wszystkich czytelników i wspierających.
Friday, December 8, 2017
Wednesday, October 18, 2017
Symetria firmamentu
Należę do NocyNależę do Nocy
Słońce nie pociąga za
promienie-sznurki
Przywiązane do mnie-marionetki
Należę do Nocy
Światło nie pali skóry
grzesznika
Sinej od kamieni miotanych przez
prawych
Należę do Nocy
Zasłony przed Strachem
Nie można osądzić tego
Czego nie widziano
Należę do Nocy
Matki Demonów
Nie można gardzić tymi
Którzy walczą o wolność
Nie należę do Dnia
Ojca Czarodziei
Warto nienawidzić tych
Którzy zaklinają nadzieją
Nie należę do Dnia
Latarni Nibyodkupienia
Warto odrzucić to
Co zawsze oślepiało
Nie należę do Dnia
Ciemność otula głowę tułacza
Pełną swobody zbieranej przez
wyklętych
Nie należę do Dnia
Otchłań wskazuje drogę-życie
Wybrane dla mnie-człowieka
Słońce nie pociąga za promienie-sznurki
Przywiązane do mnie-marionetki
Należę do Nocy
Światło nie pali skóry grzesznika
Sinej od kamieni miotanych przez prawych
Należę do Nocy
Zasłony przed Strachem
Nie można osądzić tego
Czego nie widziano
Należę do Nocy
Matki Demonów
Nie można gardzić tymi
Którzy walczą o wolność
Nie należę do Dnia
Ojca Czarodziei
Warto nienawidzić tych
Którzy zaklinają nadzieją
Nie należę do Dnia
Latarni Nibyodkupienia
Warto odrzucić to
Co zawsze oślepiało
Nie należę do Dnia
Ciemność otula głowę tułacza
Pełną swobody zbieranej przez wyklętych
Nie należę do Dnia
Otchłań wskazuje drogę-życie
Wybrane dla mnie-człowieka
Pierwiastek z minus jeden
Odrzucam fizykę, choć to głupieOdrzucam fizykę, choć to głupieOdrzucam fizykę, choć to głupie
Odrzucam fizykę, choć to głupie
Odrzucam logikę, inaczej nie umiem
Odrzucam logikę, inaczej nie umiem
Przed kim chcę uciec?
Przed kim kryję twarz?
Spieszne myśli obleśne
Psychopatyczne
Magiczne
Niewymierne
Wplecione w struktury białek
Między prysznic a poranną
kawę
Przed kim chcę uciec?
Przed kim kryję twarz?
Bycie na siłę normalnym
Pensje
Pretensje
Inteligencje emocjonalne
Pozornie w ramy szczęścia
okute
Prawdziwie podszyte przez smutek
Przed kim chcę uciec?
Przed kim kryję twarz?
Stoję w ciemności
Wzywam Smoka
Proszę go, bym znów Owoc zerwał
Bym znów znalazł się w środku
piekła
Unoszą się kurtyny świadomości
Teraz wiem, że oszukuję siebie
Rozpoczynamy przedstawienie
Zwane Uwielbieniem
deluzyjności
Przed Prawdą chcę uciec
Przed Prawdą kryję twarz
Prawda naprawdę boli
Dlatego w fantazji kreuję
swój świat
Odrzucam logikę, inaczej nie umiem
Przed kim chcę uciec?
Przed kim kryję twarz?
Spieszne myśli obleśne
Psychopatyczne
Magiczne
Niewymierne
Wplecione w struktury białek
Między prysznic a poranną kawę
Przed kim chcę uciec?
Przed kim kryję twarz?
Bycie na siłę normalnym
Pensje
Pretensje
Inteligencje emocjonalne
Pozornie w ramy szczęścia okute
Prawdziwie podszyte przez smutek
Przed kim chcę uciec?
Przed kim kryję twarz?
Stoję w ciemności
Wzywam Smoka
Proszę go, bym znów Owoc zerwał
Bym znów znalazł się w środku piekła
Unoszą się kurtyny świadomości
Teraz wiem, że oszukuję siebie
Rozpoczynamy przedstawienie
Zwane Uwielbieniem deluzyjności
Przed Prawdą chcę uciec
Przed Prawdą kryję twarz
Prawda naprawdę boli
Dlatego w fantazji kreuję swój świat
Odrzucam logikę, inaczej nie umiem
Przed kim chcę uciec?
Przed kim kryję twarz?
Spieszne myśli obleśne
Psychopatyczne
Magiczne
Niewymierne
Wplecione w struktury białek
Między prysznic a poranną kawę
Przed kim chcę uciec?
Przed kim kryję twarz?
Bycie na siłę normalnym
Pensje
Pretensje
Inteligencje emocjonalne
Pozornie w ramy szczęścia okute
Prawdziwie podszyte przez smutek
Przed kim chcę uciec?
Przed kim kryję twarz?
Stoję w ciemności
Wzywam Smoka
Proszę go, bym znów Owoc zerwał
Bym znów znalazł się w środku piekła
Unoszą się kurtyny świadomości
Teraz wiem, że oszukuję siebie
Rozpoczynamy przedstawienie
Zwane Uwielbieniem deluzyjności
Przed Prawdą chcę uciec
Przed Prawdą kryję twarz
Prawda naprawdę boli
Dlatego w fantazji kreuję swój świat
Sunday, May 7, 2017
"Lustrmiasto"
W najnowszym Wydaniu Specjalnym Szortalu na Wynos znajdziecie moje opowiadanie pt. "Lustrmiasto" - gorąco zachęcam do lektury!
http://szortal.com/node/12093
http://szortal.com/node/12093
Friday, March 31, 2017
Wednesday, February 8, 2017
Sunday, February 5, 2017
Zabawki
Wszelkie istnienie ograniczało się do wielkiej kuli pełnej błota i skał oraz wiszącego nad nią błękitnego nieba.Wszelkie istnienie
ograniczało się do wielkiej kuli pełnej błota i skał oraz
wiszącego nad nią błękitnego nieba.
Drobiny tworzyły
ogromne struktury, perfekcyjne w swej stateczności i nieożywieniu.
Przemiany zachodziły powoli, zgodnie ze ślepym losem.
Ból, strach, miłość
i szczęście pozostawały nieodkryte. Nie było świadomości, która
mogła ich doznać.
I wtedy zjawił się
On. Niektórzy mówią, że więzy krwi łączyły Go z Krukiem,
który zbawił świat cierpieniem.
Gawron.
Przemierzał
przestworza, myśląc o różnych sprawach. Po pewnym czasie podróż
okazała się nużąca. Pozbawiona celu.
Zmęczony Ptak
wylądował na ziemi. Bezkres gliny, bazaltu i gnejsu przyprawiał Go
o smutek. W tym doskonałym, uśpionym świecie Gawron był sam.
Nagle poczuł, że
może to zmienić. Powołać do życia coś na Swój obraz, ruchomego
i zmiennego.
Gawron kreował.
Lepił za pomocą woli coraz to nowe kształty, po czym wkładał w
nie tchnienie, by tak jak On przemieniały otoczenie. Nazwał je
zabawkami.
Powierzchnia cichej,
martwej bryły wypełniła się gwarem. Posiadły ją rośliny i
zwierzęta, także i takie, których dłonie oraz umysły miały moc
stwórczą niemalże równą tej Gawrona.
Ptak ucieszył się.
Nie był już odosobniony. Istoty kochały Go. Niektóre otoczyły
Gawrona czcią, choć wcale o to nie prosił.
Lecz radość nie
trwała długo. Zabawki różniły się od skał i gleb. Nie mogły
być idealne, choć Gawron włożył w ich powstanie całe serce.
Przekonał się, że Jego dzieci zaznają wiele złego.
Kreatury były
kruche. Umierały przez wypadki. Pożerały siebie nawzajem. Wciąż
walczyły, zadając innym ból.
Ludzie, najbardziej
złożone z dzieł Ptaka, wręcz uczynili z rywalizacji obrzydliwą
sztukę. Przelewali myśli w Słowa, za które gotowe byli zabijać i
okaleczać braci. Nie zważali na nic. Jednocześnie użalali się
nad własnym życiem. Część znienawidziła Gawrona za to, że nim
ich obdarzył. Nazwała Go Demiurgiem i oskarżyła o wykorzystanie
do samolubnych celów.
Gawron nie potrafił
pomóc zabawkom. Nawet tym, które nie zapomniały o Stworzycielu i
wciąż Go wzywały. Czuł się winny, że skazał tak wielu na
cierpienie.
Zapragnął, by
obrócić wszystko z powrotem w proch, aby potem mógł odlecieć i
pogrążyć się w szaleństwie. Lecz wtedy usłyszał głos jednej z
zabawek. Młodego człowieka umierającego na straszliwą zarazę.
– Dziękuję za
to, że żyłem – powiedział chłopiec.
– Dlaczego? –
zdziwił się Gawron. – Czyż nie sprowadziłem na ciebie niedoli?
– Owszem. Ale
również dzięki Tobie oglądałem wschodzące słońce. Poczułem
smak świeżego chleba w ustach. Przytulałem się do matki. To
piękne.
Demiurg przybył do
miejsca, w którym przebywało dziecko. Leżało na łożu, oczekując
na nadchodzącą śmierć.
– Znam cię –
rzekł Ptak tuż po wylądowaniu na wezgłowiu. – Wpadłeś do
strumienia i zaziębiłeś się. Nie masz do Mnie żalu o to, że
mogło być inaczej? Że mogłeś przeżyć jeszcze wiele lat w
zdrowiu?
– Nie lubię się
zastanawiać nad tym, czego nie ma – odparł chłopiec. – Wolę
cieszyć się z tego, co jest.
– Jesteś tylko
zabawką w Mych skrzydłach. Powinno cię to przerażać.
– Zabawki lubią
każdą chwilę, jaką spędza z nimi ich posiadacz.
Dziecko wydało
ostatnie tchnienie, a jego duch połączył się z Gawronem.
Ptak zapłakał. I
zrozumiał.
Choć nie potrafił
dać wszystkiego Swym dzieciom, dał im naprawdę wiele.Drobiny tworzyły ogromne struktury, perfekcyjne w swej stateczności i nieożywieniu. Przemiany zachodziły powoli, zgodnie ze ślepym losem.
Ból, strach, miłość i szczęście pozostawały nieodkryte. Nie było świadomości, która mogła ich doznać.
I wtedy zjawił się On. Niektórzy mówią, że więzy krwi łączyły Go z Krukiem, który zbawił świat cierpieniem.
Gawron.
Przemierzał przestworza, myśląc o różnych sprawach. Po pewnym czasie podróż okazała się nużąca. Pozbawiona celu.
Zmęczony Ptak wylądował na ziemi. Bezkres gliny, bazaltu i gnejsu przyprawiał Go o smutek. W tym doskonałym, uśpionym świecie Gawron był sam.
Nagle poczuł, że może to zmienić. Powołać do życia coś na Swój obraz, ruchomego i zmiennego.
Gawron kreował. Lepił za pomocą woli coraz to nowe kształty, po czym wkładał w nie tchnienie, by tak jak On przemieniały otoczenie. Nazwał je zabawkami.
Powierzchnia cichej, martwej bryły wypełniła się gwarem. Posiadły ją rośliny i zwierzęta, także i takie, których dłonie oraz umysły miały moc stwórczą niemalże równą tej Gawrona.
Ptak ucieszył się. Nie był już odosobniony. Istoty kochały Go. Niektóre otoczyły Gawrona czcią, choć wcale o to nie prosił.
Lecz radość nie trwała długo. Zabawki różniły się od skał i gleb. Nie mogły być idealne, choć Gawron włożył w ich powstanie całe serce. Przekonał się, że Jego dzieci zaznają wiele złego.
Kreatury były kruche. Umierały przez wypadki. Pożerały siebie nawzajem. Wciąż walczyły, zadając innym ból.
Ludzie, najbardziej złożone z dzieł Ptaka, wręcz uczynili z rywalizacji obrzydliwą sztukę. Przelewali myśli w Słowa, za które gotowe byli zabijać i okaleczać braci. Nie zważali na nic. Jednocześnie użalali się nad własnym życiem. Część znienawidziła Gawrona za to, że nim ich obdarzył. Nazwała Go Demiurgiem i oskarżyła o wykorzystanie do samolubnych celów.
Gawron nie potrafił pomóc zabawkom. Nawet tym, które nie zapomniały o Stworzycielu i wciąż Go wzywały. Czuł się winny, że skazał tak wielu na cierpienie.
Zapragnął, by obrócić wszystko z powrotem w proch, aby potem mógł odlecieć i pogrążyć się w szaleństwie. Lecz wtedy usłyszał głos jednej z zabawek. Młodego człowieka umierającego na straszliwą zarazę.
– Dziękuję za to, że żyłem – powiedział chłopiec.
– Dlaczego? – zdziwił się Gawron. – Czyż nie sprowadziłem na ciebie niedoli?
– Owszem. Ale również dzięki Tobie oglądałem wschodzące słońce. Poczułem smak świeżego chleba w ustach. Przytulałem się do matki. To piękne.
Demiurg przybył do miejsca, w którym przebywało dziecko. Leżało na łożu, oczekując na nadchodzącą śmierć.
– Znam cię – rzekł Ptak tuż po wylądowaniu na wezgłowiu. – Wpadłeś do strumienia i zaziębiłeś się. Nie masz do Mnie żalu o to, że mogło być inaczej? Że mogłeś przeżyć jeszcze wiele lat w zdrowiu?
– Nie lubię się zastanawiać nad tym, czego nie ma – odparł chłopiec. – Wolę cieszyć się z tego, co jest.
– Jesteś tylko zabawką w Mych skrzydłach. Powinno cię to przerażać.
– Zabawki lubią każdą chwilę, jaką spędza z nimi ich posiadacz.
Dziecko wydało ostatnie tchnienie, a jego duch połączył się z Gawronem.
Ptak zapłakał. I zrozumiał.
Choć nie potrafił dać wszystkiego Swym dzieciom, dał im naprawdę wiele.
Subscribe to:
Posts (Atom)